Darmowa dostawa od 199,00 zł
tel 509731913
Bezpieczne zakupy
Idosell security badge

"Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej" - recenzja książki

2023-05-08
"Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej" - recenzja książki

127 lat temu, 8 maja 1896 r., urodziła się Stanisława Leszczyńska więźniarka z Oświęcimia. Położna, która w obozie Auschwitz-Birkenau przyjęła na swoje ręce  ponad 3000 porodów. Nieustraszona i nieustępliwa obrończyni i orędowniczka życia ludzkiego od poczęcia. A dla Marii Stachurskiej, znanej matki sławnej córki Anny Lewandowskiej, autorki książki "Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej" - członek rodziny, ciocia, która była obecna w jej życiu od wczesnego dzieciństwa.   

Książka opowiada o osobie niezwykłej, a także niezwykle skromnej. W codziennym życiu starała się nie przykuwać zbyt wiele uwagi, pewnie nie miałaby nic przeciwko temu, aby w tej recenzji pisać o wszystkich, tylko nie o niej. Tak, jak wtedy, gdy została uhonorowana umieszczeniem jej nazwiska jako jednej z czterech największych Polek na Kielichu Życia i Przemiany Narodu, wotum dla Matki Bożej złożonym na Jasnej Górze od polskich kobiet. Było to kilka lat po jej śmierci, jednak jej syn Bronek, poproszony o wygłoszenie przemówienia na jej temat, doświadczył czegoś jak sen na jawie. Ukazała mu się jego mama i zastrzegła „Tylko nie mów o mnie!”. Zatem Bronek skupił się na przesłaniu jej życia, ideach, w które wierzyła i o które walczyła. Z pewnością jest to jedna z ważniejszych jej cech – nie skupianie uwagi na sobie, nie zatrzymywanie ludzkiego podziwu na swoim dziele, ale przekierowywanie go tam, gdzie sama dopatrywała się celu i przyczyny wszystkiego, co dobre – do góry, do Boga. Nie ulega bowiem wątpliwości, że to przede wszystkim wiara w Boga, głęboka pobożność przepełniająca całą jej istotę, sprawiła, że Stanisława Leszczyńska była taka – właśnie, jaka? Ludzka, prawdziwie ludzka, w najlepszym tego słowa znaczeniu, ponieważ to człowieczeństwo wyrosło w niej z solidnych fundamentów.

 źródło: prywatne archiwum Marii Stachurskiej

źródło: prywatne archiwum reż. Marii Stachurskiej

Powinnam teraz przytoczyć parę wstrząsających faktów z jej życia. Przede wszystkim ten, że pełniąc służbę jako położna w obozie Auschwitz-Birkenau przyjęła na swoje ręce ponad 3000 porodów, wśród nich nie było ani jednego zgonu okołoporodowego spowodowanego powikłaniami położniczymi, tak zarówno matek jak i noworodków. Mimo wszechotaczającego brudu, chorób, przede wszystkim zakaźnych, jak tyfus albo czerwonka, szczurów, których Leszczyńska nie nadążała odganiać, kiedy podgryzały pacjentki, żerując na ich wychudzonych, bezsilnych ciałach, mimo braku dostępu do  jałowych narzędzi, czy nawet czystej wody i prześcieradeł, nie odnotowano też żadnego przypadku zakażenia połogowego. Położna zawierzała wszystkie te rodzące i ich dzieci Matce Bożej, nigdy nie zapominała o ochrzczeniu noworodka, mając świadomość, że jego los jest przesądzony.

 

We wspomnieniach o swojej cioci Stachurska nie skupia się jednak na samym obozie, sama Leszczyńska prawie wcale nie opowiadała o okropnościach Oświęcimia, a jak już, to robiła to bardzo niechętnie – nie chciała pogłębiać ludzkiej nienawiści względem narodu niemieckiego. Nawet po tym wszystkim była zdolna do przebaczenia. W tej książce poznajemy jej życie na różnych etapach: tych, w których trud codzienności wydawał się być ponad siły – jak w czasach dzieciństwa, gdy rodzina zmagała się ze skrajnym ubóstwem, mała Stasia traciła małe siostry i braci, niebędące wystarczająco silne, aby przetrwać na świecie niepewny okres wczesnego dzieciństwa; jak w czasie najpierw pierwszej, a potem drugiej wojny – ale także wtedy, gdy okoliczności zmieniały się na bardziej sprzyjające, gdy mama, ciocia, babcia Stasia dbała o swoją dużą, wielopokoleniową rodzinę, gdy była rozchwytywana jako najlepsza położna w okolicy. 

Wczytując się w biografię tej słynnej, choć nie wystarczająco znanej kobiety, doświadczamy czegoś niezwykłego – jesteśmy zaproszeni do poznawania bardzo osobistej rodzinnej historii, wchodzimy w takie relacje z opisywanymi postaciami, że możemy się poczuć, jakbyśmy sami byli członkami tej rodziny. Jakby to była nasza ciocia Stasia, czasem czuła, czasem oschła i wymagająca, strażniczka moralności i pełnych brzuchów wnuków, nie pozwalająca marnować jedzenia ani potencjału dzieci, więcej słuchająca, niż mówiąca, a przecież mająca o czym opowiadać!

 

Obawiam się, że po bliższym poznaniu taka Stasia nie nadałaby się na bohaterkę nowej produkcji Netflixa. Współcześni twórcy woleliby z takiej osoby zrobić starą dewotkę, której ukryta przewrotność ujawnia się przy sprzyjających warunkach. Skoro była tak religijna, to mogłaby chociaż wydać kilku Żydów zanim trafiła do obozu.

Tymczasem ona im pomagała w czasie wojny, a jeszcze przed jej wybuchem wielu ich było w gronie jej bliskich przyjaciół.

To może, skoro była taką zwolenniczką pełnej ochrony dzieci nienarodzonych, skazałaby na ostracyzm społeczny jakąś zgwałconą kobietę, która poddała się aborcji? 

A jednak - jako położna podchodziła z równą wyrozumiałością do każdej kobiety, przyjmując również porody Niemek, a samotnym matkom po prostu niosła realną pomoc, bez osądzania, bez poddawania łatwych rozwiązań prowadzących do śmierci dziecka. Do tego rzeczywiście nigdy by nie dopuściła, do tego samego zobligowała swojego syna, lekarza:

„Nie wierzę, żebyś w swoim życiu miał dokonać kiedykolwiek zabiegu przerwania ciąży, bo przecież wtedy nie mógłbyś uważać się za mojego syna”.

Poza tym dzisiejsza bohaterka powinna mieć naturę buntowniczki. Powinna złożyć rodzącej obietnicę bez pokrycia, że i ona i jej dziecka przeżyją bezpiecznie obóz, a potem wyzwać doktora Mengele i nie pozwolić mu na zabicie niewinnych. Tylko, że Leszczyńska była realistką. Wiedziała, że na tym skończyłaby się jej pomoc współwięźniarkom, a także jej życie, może jeszcze kilku osób dla przykładu. Ona robiła, co mogła: niestrudzoną pracą niosła ulgę w cierpieniu, ratowała ludzką godność zmieszaną przez oprawców z błotem i szczurzymi oraz ludzkimi odchodami. Tym sposobem, jak już wspominałam, zdołała przyjąć na świat ponad 3000 noworodków, doprowadzając matki do „szczęśliwego” rozwiązania.

Skąd cudzysłów? Stąd, że do tej pory przedstawia się to mimo wszystko zbyt kolorowo, gdyż nie jest to cała prawda. Dla pełniejszego obrazu musimy niestety zmierzyć się z dalszym losem tych dzieci… W swoim Raporcie położnej z Oświęcimia Leszczyńska podaje, że tylko 30 z nich przeżyło obóz. Dodatkowo kilkaset zostało wywiezionych celem wynarodowienia. Co się stało z resztą? Ponad 1000 noworodków umarło z głodu i z zimna. Ponad 1500 zostało utopionych od razu po porodzie przez schwester Klarę i Pfani, pełniących teoretycznie obowiązki położnych na terenie obozu, w rzeczywistości zajmujących się głównie odbieraniem noworodków matkom, topieniem ich i wyrzucaniem zwłok na śmietnik, gdzie na oczach matki zajmowały się nimi szczury.

Te dane już mrożą krew w żyłach. Nasuwa się pytanie, na co to wszystko? Czy warto było się poświęcać wbrew nadziei? Czy dobrej położnej, widzącej, jak skazywane są na okrutną śmierć z taką troską przyjmowane przez nią na świat małe istoty ludzkie, nie ogarniały wątpliwości?

Może tak, ale myślę, że nie na długo. Położna z Oświęcimia dostrzegła znaczenie godności każdej istoty ludzkiej oraz wartości jej życia, niezależnie od tego, ile ono trwa i jak bardzo przepełnione jest cierpieniem. Angażowała wszystkie siły w obronę każdego z nich – matki i dziecka – niosąc pomoc, ulgę w cierpieniu, szacunek dla sponiewieranych przez bezlitosne władze obozu więźniów, a co za tym idzie – nie tylko miłosierdzie, ale i nadzieję.

Niech głośno wybrzmi przesłanie życia tej niezwykłej Polki, najlepiej ujęte jej własnymi słowami, kończącymi Raport położnej z Oświęcimia:

Jeżeli w mej ojczyźnie – mimo smutnego z czasów wojny doświadczenia – miałyby dojrzewać tendencje skierowane przeciw życiu, to wierzę w głos wszystkich położnych, wszystkich uczciwych matek i ojców, wszystkich uczciwych obywateli, w obronie życia i praw dziecka.

W obozie koncentracyjnym wszystkie dzieci – wbrew wszystkim przewidywaniom – rodziły się żywe, śliczne, tłuściutkie. Natura przeciwstawiając się nienawiści, walczyła o swoje prawa uparcie, nieznanymi rezerwami żywotności. Natura jest nauczycielką położnej. Razem z nią walczy o życie i razem z nią propaguje najpiękniejszą rzecz na świecie – uśmiech dziecka.

 

Autorka: Maria Łuczak

Polecane

Wielka Historia Polski

Wielka Historia Polski

69,00 zł brutto/1szt.69 pkt.Min. cena z 30 dni 69,00 zł/1szt.Cena regularna 119,00 zł brutto/1szt.
Maryja. Pierwsza miłość świata

Maryja. Pierwsza miłość świata

49,90 zł brutto/1szt.49.90 pkt.
Wanda Półtawska. Biografia z charakterem

Wanda Półtawska. Biografia z charakterem

36,90 zł brutto/1szt.36.90 pkt.
Święty Brat Albert Biografia

Święty Brat Albert Biografia

99,90 zł brutto/1szt.99.90 pkt.
Zofia Kossak. Listy

Zofia Kossak. Listy

42,00 zł brutto/1szt.42 pkt.
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
Zamknij
pixel