Zrozumieć Ojców Pustyni
- Wprowadzenie do lektury apoftegmatów
Apoftegmat jest króciutkim tekstem, najczęściej zbudowanym na zasadzie: ktoś zapytał – ktoś inny odpowiedział. Uczeń zapytał mistrza – mistrz rzekł to i to. To najstarsza konstrukcja w tym gatunku literackim. Nie jest on właściwy tylko dla chrześcijaństwa, pojawia się też często w tradycji pogańskiej, nią nie będziemy się jednak tu zajmować. Nazwa tych opowieści pochodzi od greckiego słowa apophtegma, które tłumaczy się jako „wypowiedź, sentencja”.
Apoftegmatów są tysiące i jest to typ literatury duchowej, po Biblii, najbardziej popularny w świecie chrześcijańskim. Były spisywane po grecku, łacinie, syryjsku, koptyjsku, gruzińsku, w języku gyyz, którym posługuje się chrześcijańska Etiopia. Są też ormiańskie i arabskie. Powstawały w każdym języku, w jakim w tamtym czasie chrześcijanie mówili, co oznacza, że były niezwykle ważne dla ich tożsamości. Wierni czytali je i dobrze się w nich odnajdywali. Co takiego jest w tych tekstach, że wszystkich urzekło? Co tak urzekło Benedykta, który – wiadomo – czytał je w wersji łacińskiej?
Apoftegmaty są tak niezwykłą kolekcją, ponieważ zawierają opowieści o ludziach, którzy są dokładnie tacy sami jak my. Kiedy czytelnik nabierze wprawy w lekturze, to będzie miał wrażenie, że bohaterowie tych historii wprawdzie chodzą w habitach i mówią innym językiem, ale jakby ubrać ich w garnitury i wypuścić na nasze ulice, to byliby nie do odróżnienia od nam współczesnych. To po pierwsze.
Po drugie: nie udają świętych. Jakiego grzechu by nie wymienić, to w apoftegmatach się go znajdzie, razem z opowieściami, jak ci święci mężowie grzeszyli. Nie ma tu zamiatania pod dywan. A jednocześnie jest ukazane olbrzymie pragnienie człowieka, żeby grzech wyrzucić ze swojego życia. „Upadam, jestem słaby, ale nie zgadzam się na to, chcę się poprawić, chcę żyć dobrze”. Te historie pokazują więc tych, którzy szukają wyjścia z labiryntu ludzkiej małości, aby być wolnymi ludźmi.
Po trzecie: łagodność. W mnichach, którzy zwracają się do grzeszników, ale też pomiędzy samymi grzesznikami, jest niesłychana łagodność, dawanie sobie nawzajem nadziei na miłosierdzie. Jeden z moich ulubionych apoftegmatów jest o abbie Teodorze z Ferme (abba, czyli ojciec, to jeden z mistrzów). Jeden z braci pytał go: „Co mam robić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Teodor mu długo nie odpowiadał, a w końcu rzekł: „Idź i okazuj każdemu miłosierdzie, bo ono ma swobodny przystęp do Boga”. Drugi to historia abby Makarego. Był on jednym z największych pustelników, a zaczynał od bycia szmuglerem saletry, złodziejem i szefem bandy przemytników. Pewnego dnia jednak wcześniej wrócił do domu i zobaczył swoją żonę w łóżku z sąsiadem. To był dla niego taki szok, że tylko powiedział: „Niech wam Bóg wybaczy” i odszedł na pustynię, gdzie został mnichem. Mówiono o nim potem, że był na ziemi jak Bóg, bo tak jak On patrzył na grzechy ludzi, jakby ich nie widział, i słuchał o nich, jakby nie słyszał... / Szymon Hiżycki OSB