Chrześcijaństwo starożytnego Egiptu
Książka ma klasyczny układ, jaki wynalazł jeszcze Arystoteles i wedle którego jego uczniowie pisali monografie ustroju greckich państw. Najpierw opowiadam dzieje Kościoła w porządku chronologicznym (tylko raz go naruszam, po to by powiedzieć, że chrześcijaństwo istnieje już w Egipcie). Dominuje w tej części Aleksandria chrześcijańska, chora (czyli po grecku ‘kraj’ podlegający Aleksandrii, proszę zapamiętać ten wygodny termin) zostaje w dalekim tle. Następnie zajmuję się wybranymi problemami przecinającymi układ chronologiczny. O ile tylko będę mogła, postaram się przedstawić w każdym z rozdziałów ewolucję zjawisk, jednak moje chęci na nic się nie zdadzą, jeśli nie mam źródeł, a to się zdarza. W tej drugiej części dominuje tematyka i źródła egipskie, o Aleksandrii od strony instytucjonalno - pastoralnej stosunkowo niewiele wiemy (czytelnik zobaczy, w rozdziałach 19 i 20 jak skromnie się przedstawiają aleksandryjskie informacje wychodzące poza tematykę wydarzeniową i teologiczną).
Umieściłam na końcu omówienie źródeł stanowiące swoisty rachunek sumienia przed czytelnikiem, który musi się dowiedzieć skąd pochodzą moje informacje, a więc czy może mi ufać; to miejsce w książce wybrałam to z przyczyn oportunistycznych (nie chciałam straszyć bardzo technicznym wywodem). Wypada prosić czytelnika, który niewiele wie o źródłach do historii chrześcijaństwa, aby nie naśladował mego oportunizmu, gdyż może utrudnić sobie lekturę. Tak na przykład, wywody na temat jego pierwszych wieków bez podstawowej wiedzy o Euzebiuszu z Cezarei nie będą zrozumiałe.
W rozdziale o źródłach, poza charakterystyką ich rodzajów (to jest część najważniejsza), zostali omówieni ważni autorzy (lub ważne utwory anonimowe), ale źródła cytowane tylko raz objaśniałam w tekście lub w przypisach do konkretnego miejsca. W jednym przypadku, w rozdziale o kościele miasta Aleksandrii, informacje o podstawowym źródle służącym w moich wywodach, mianowicie korpusie tekstów na temat Jana Jałmużnika, znalazły się w samej narracji. Pedantycznie trzymałam się zasady, wedle której cytując przekład podawałam nazwisko tłumacza, jeśli go brak, to znaczy, że są moim własnym dziełem (Wstęp, prof. Ewa Wipszycka)