Breviarium Kanonu Kultury - jak z niego korzystać?
Nie należy traktować Breviarium Kanonu Kultury. Decorum jak zwyczajnej antologii klasycznych tekstów literatury. Takich antologii jest dziś aż nazbyt wiele. Tutaj chodzi o coś więcej, a mianowicie - o wejście w sam krwioobieg klasycznej kultury Zachodu, a więc nasze osobiste włączenie się w kanon jako coś żywego i stanowiącego część naszej tożsamości oraz sposobu myślenia. Przyswojenie zawartych w tomie treści przyjmuje zatem swoistą dynamikę. Lektura Breviarium rządzi się zupełnie innymi prawidłami, aniżeli mamy to w przypadku standardowej antologii tekstów.
Skojarzenia z brewiarzem, czyli podręczną książką służącą do codziennej modlitwy kapłana lub mnicha, są tutaj w pełni uzasadnione. Układ Breviarium wskazuje bowiem na taką „brewiarzową” formę codziennego obcowania czytelnika z tekstem, którego fragmenty zostały podzielone na kolejne dni tygodnia w ciągu całego roku. Zamysł jest jasny i konsekwentny: chcąc poznać kanon, nie powinniśmy przyswajać od razu całego ogromu treści, lecz regularnie obcować z utworami stanowiącymi fundament kultury. Zupełnie tak, jak mnich, który dzięki brewiarzowi, nieustannie obcuje z modlitwami Kościoła, psalmami oraz innymi partiami Pisma Świętego. Nabywanie nadmiaru wiedzy - to metoda encyklopedyczna, od której musimy odejść. Jak definiujemy zatem właściwy kierunek? Widzimy go jako „oddychanie” kulturą klasyczną, podobnie jak mnich „oddycha” modlitwą brewiarzową.
Takie podejście napotyka dziś na szereg trudności. Najbardziej oczywistą z nich są nasze przyzwyczajenia, w dużej mierze uformowane przez dziedzictwo oświeceniowego encyklopedyzmu oraz pozytywistycznego pragmatyzmu. Odruchowo dążymy do tego, aby pomieścić w pamięci jak najwięcej wiedzy i terminów, aby następnie oszacować ich przydatność dla naszych doraźnych potrzeb życiowych. Pytanie: „po co nam kultura?” - nie zawsze znajduje łatwą odpowiedź. Po drugie, żyjemy w epoce „człowieka konsumpcyjnego”, który kulturę zwykł traktować, jak zresztą wiele innych życia, jako rynek usług. To między innymi dlatego współcześnie pojęcie kanonu kultury częstokroć nie jest dziś właściwie rozumiane. Przyczyny takiego stanu rzeczy wydają się oczywiste. Kanon stoi bowiem na przeciwległym biegunie w stosunku do mentalności konsumpcyjnej. Nie ma ono w sobie niczego z rynku, zaś wiele ze świątyni bądź domu.
Dość wspomnieć, że w czasach starożytnych terminem canon nazywano sznur bądź pręt mierniczy, który pomagał ustalić właściwą szerokość danego pomieszczenia. Kanon służył zatem wyznaczaniu miary. Podobnie jest z kanonem kultury. Nie jest on zbiorem utworów, które arbitralnie uznaliśmy za wystarczająco dobre, wartościowe, bądź takie, które po prostu nam się podobają, gdyż zadowalają nasze osobiste gusta i przekonania. Układ naszych sił w stosunku do kanonu jest wręcz odwrotny: to my podlegamy jemu, a nie on nam. Współtworzą go wszakże teksty, które od wieków stanowiły (i wciąż stanowią) wzorzec nie tylko dla innych dzieł, ale także dla całego naszego świata wartości oraz sposobu myślenia. Podczas gdy mentalność konsumpcyjna szuka kolejnych usług przynoszących doraźne zadowolenie oraz ułatwienia, kanon cechuje uniwersalność, trwałość i ponadczasowość.
Mając to wszystko na uwadze, raz jeszcze należy więc podkreślić, że utwory zawarte w Breviarium kanonu kultury nie zostały przedstawione w sposób podlegający dowolnej i całkiem swobodnej lekturze. Aby wejść w kanon rozumiany tak, jak to wspomniano wyżej, należy je czytać na sposób brewiarzowy. Nie jest to lektura pospieszna. Wymaga raczej wytrwałości, skupienia oraz posłuszeństwa wobec odmiennej niż zazwyczaj dynamiki czytania. Czytelnik Breviarium nie jest więc po prostu odbiorcą, który sięga po tę książkę od czasu do czasu, lecz stać się powinien „człowiekiem brewiarza”. Kimś, kto zaprzyjaźnił się z tym tomem na co dzień i daje się mu prowadzić zgodnie z bardziej źródłowo humanistyczną dynamiką lektury.