Pokochać Boga macierzyńską miłością...
Rozważania o macierzyństwie NMP podparte lekturą książki abp Fultona J. Sheena "Maryja. Pierwsza miłość świata".
Być może jest tak, że ofiara matki przy porodzie jest darem dla dziecka, wyproszeniem dla niego potrzebnych łask na początek jego drogi przez życie.
Kiedy Bóg powiedział Ewie, że w bólu rodzić będziesz, nie dodał – ale jeśli podejdziesz do tego z miłością, tak jak Cię uczyłem, będzie to wielka łaska, tak dla twojego dziecka, jak i dla ciebie. Właśnie w tej ofierze będziesz bliżej Mnie niż kiedykolwiek. Będzie Ci się zdawało, że to sama śmierć bierze cię we władanie, stracisz wszelką nadzieję, ale wciąż będziesz walczyć – a ja wyprowadzę z tego życie. Nie tylko zwrócę ci twoje – podniosę je, uświęcę, a do tego, przez twoją mękę wprowadzę nowe życie na ten świat. W ten sposób doświadczysz zarówno czegoś najbliższego Mojemu dziełu stworzenia, ale również tego, jak zaplanowałem odkupienie tego zbuntowanego stworzenia. Mój Syn również przejdzie przez śmierć do życia – ale On to zrobi w sposób pełny. Nie tylko doświadczy śmierci – On ją pokona, aby nad nikim, kto do Mnie należy, nie miała już władzy. Ewo, twoje przekleństwo może przemienić się w błogosławieństwa. Pozwól, aby to cierpienie doprowadziło ciebie i twoje potomstwo z powrotem do Mojego domu.
***
Choć przyjmujemy, że Maryja, jako istota nieupadła, nie odczuwała bólów rodzenia. Jednak jej macierzyństwo również ściśle wiązało się z bólem.
Tradycja wskazuje, że Maryja została siedmiokrotnie przeszyta mieczami cierpienia i stanowią one Jej siedem boleści. Stoimy na stanowisku, że nie było siedmiu mieczy, lecz siedem pchnięć jednego miecza, i że mieczem, który przeszył jej duszę, był sam Chrystus. On przekazał Matkę ludziom w momencie ich odkupienia. Wypowiedzenie z Krzyża "Niewiasta" było drugim zwiastowaniem, a Jan był drugim narodzeniem. Cierpieniem było nie umrzeć z Nim; ale jeszcze większym cierpieniem było dalsze życie z nami. Jak mogą rozproszone promienie zadowolić kogoś, kto przebywał ze słońcem?
Abp Fulton J. Sheen "Maryja. Pierwsza miłość świata"
Maryjo, los, który Pan Tobie przeznaczył, a na który Ty tak dzielnie i w pełnej ufności się zgodziłaś, nie był lekki i przyjemny. Ten niekwestionowany zaszczyt zrodzenia Stwórcy wszelkiego stworzenia, wliczając w to, oczywiście, również Ciebie, przyniósł Ci więcej cierpienia, niż jakiejkolwiek innej kobiecie na ziemi. Jest jednak coś, czego pobożne matki, walczące w zewnętrznym i wewnętrznym oporem utrudniającym im wcielanie w życie religijnych praktyk, niezbędnych do podsycania życia duchowego i relacji z Bogiem, mogą Ci zazdrościć. Twoja uwaga nigdy nie musiała być podzielona między rodzone dzieci a Boga. Nie musiałaś uparcie walczyć o należytą hierarchię. Abp Fulton J. Sheen pisze:
Tak, jak kobieta rodzi dziecko, tak też każde dziecko rodzi matkę. Bezradność niemowlęcia prosi matkę językiem silniejszym od słów "Bądź słodka, poświęcaj się, bądź miłosierna". Tysiąc pokus czyhających na matkę kruszy się w tej jednej promieniującej myśli: "Co się dzieje z moim dzieckiem?"
Leonardo da Vinci „Madonna wśród skał”
Może się wydawać, że nasza natura działa na naszą niekorzyść w kontekście życia duchowego. Ten matczyny umysł ciągle czujny, w gotowości, zajęty setką doczesnych spraw, potrzeb codzienności. Trudno jest „nie troszczyć się o to, co będziemy jeść”, kiedy nie chodzi tylko o nas samych, ale o te bezbronne, w pełni od nas zależne istotki. Pewnie dlatego Apostołami byli mężczyźni.
Natura tak to przewidziała, abyśmy w pierwszej kolejności zawsze miały na uwadze dobro naszego potomka i jego przetrwanie. Mózg rodzica wykazuje znaczną neuroplastyczność i po porodzie zmienia swoje funkcjonowanie na różnych poziomach. Jest szczególnie podatny na działanie oksytocyny, hormonu miłości, bliskości, produkowanej pod wpływem bodźców wysyłanych przez ich niemowlę i wpływających na kształtowanie się postaw rodzicielskich. Powstaje ogólna sieć odpowiadająca za rodzicielską troskę i synchronizację rodzic-dziecko. Zachodzi poprzez integrację dwóch systemów – emocjonalnej sieci przetwarzania, obejmującej struktury podkorowe i paralimbiczne związane z czujnością, uważnością, modyfikacją układu nagradzania i motywacji – oraz sieci mentalizującej, angażującej obwody czołowo-biegunowo-przyśrodkowe-przedczołowe i skroniowo-ciemieniowe, odpowiedzialne za zrozumienie społeczne i empatię poznawczą. U kobiet dominuje ścieżka emocjonalna, oparta na działaniu ewolucyjnie starszych struktur. Jest to sieć neuronalna położona podkorowo, skupiona głównie w obrębie ciała migdałowatego.
Nie jest to głównym tematem naszych rozważań, ale nie chciałabym pozostawić niesprawiedliwego przekazu, który mógłby zostać zrozumiany w ten sposób, że taka neuroplastyczność stanowi wyłącznie domenę kobiet. Dotyczy to również ojców, którzy, bynajmniej, nie są obojętni na sygnały wysyłane przez ich potomstwo. W odpowiedzi na widok, dotyk czy odgłosy wydawane przez noworodka, rośnie u nich poziom oksytocyny, a spada poziom testosteronu, dzięki czemu stają się bardziej czuli i wrażliwi, spada u nich poziom agresji (nie w rozumieniu skłonności do stosowania przemocy – choć w niektórych przypadkach na pewno może tak być – ale raczej jako pewnej energii, postawy, czy też, zgodnie z definicją K. Lorenza, niezbędnej do przeżycia spontanicznej i wrodzonej gotowości do walki). W przeciwieństwie do kobiet, dominuje u nich ścieżka, którą można określić jako socjo-kognitywną. Tworzy ją sieć neuronalna położona w korze mózgowej (odpowiedzialnej za czynności poznawcze) na wysokości wyższej bruzdy skroniowej – a więc ewolucyjnie młodszej. Jest to związane z rolami społecznymi rodziców i tego, jak zmieniły się na przestrzeni czasu: rola matki od starożytności wiązała się z ciągłym przebywaniem przy dziecku, które szczególnie potrzebowało jej opieki, tymczasem rola ojca w pierwszych latach po narodzeniu była ograniczona. Obecnie jej udział znacząco się zwiększa, możliwość karmienia za pomocą butelki dała możliwość powierzania mężczyznom coraz większej liczby obowiązków, a w niektórych przypadkach przejęcia przez ojca opieki w pełnym zakresie.
Wracając do kobiet – czy zatem to biologia nas ogranicza? Ciało jest siedliskiem grzechu a natura nasza, nikczemną będąc, odwraca naszą uwagę od tego, co najważniejsze? Nie wydaje mi się. Przecież to wszystko sprzyja budowaniu mocnych więzi miłości matki do dziecka, w której odzwierciedla się miłość Boga do człowieka – musi być zatem Jego dziełem. Człowiek jednak musi nauczyć się współpracować ze swoją naturą, aby pomagała mu w jego życiowych celach – nie tylko w aspekcie biologicznym wspierania mechanizmów przetrwania. Matko, nie walcz z tym, co w Tobie dobre, wykorzystaj to na większą chwałę Bożą. Weź sobie za wzór Maryję, której natura, mimo, że doskonalsza, podobna przecież była do naszej. Masz w sobie tą samą Miłość – choć sama urodziłaś „tylko” człowieka, ukochaj swojego Boga macierzyńską miłością!
Ukochaj niewinne, bezbronne Dzieciątko Jezus miłością pełną troski i czułości. To obnażona, odrzucona Miłość leży w zimnie na sianie, najbardziej jak tylko można narażona na wszelkie ataki, już teraz przeznaczona na ofiarę przebłagalną za całe zło tego świata. Potrzebuje cię. Liczy na ciebie. Wzbudź w sobie pragnienie, aby dać Mu schronienie. Nakarm Go swoją modlitwą – może to być różaniec odmawiany przy lepieniu pierogów; zapewniaj o swojej miłości, przemawiając z czułością do własnego dziecka – przecież „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40); myśl o Nim nie tylko jako o wszechmocnym, ale jako o potrzebującym dziecku, bo właśnie takim się stał, aby się do nas zbliżyć.
Jesteś słabym stworzeniem, ale także matką, a to oznacza specjalny udział w akcie stworzenia, do którego Bóg nas powołał. Jedną z nas Bóg wybrał, aby nosiła, urodziła, otoczyła opieką; aby razem z Nim cierpiała. Aby trwała przy Nim, zatroskana, wspierająca, współodczuwająca. Tym samym wyniósł godność kobiety ponad jej naturalne skłonności. I właśnie w tym powinnyśmy naśladować Maryję, Liliję błyszczącą czystą bielą między cierniem, Bramę Niebieską, najpiękniejszą spośród córek ludzkich.
Autorka: Maria Łuczak
Stanisław Wyspiański "Macierzyństwo"
INNE ARTYKUŁY Z KATEGORII DUCHOWOŚĆ:
JAK WPROWADZAĆ DUCHOWĄ PROSTOTĘ DO SWOJEGO ŻYCIA?
PIĘKNO I ŁZY. JAK RADZIĆ SOBIE ZE SMUTKIEM?