Jak wprowadzać duchową prostotę do swojego życia?
Dom Antoine Forgeot OSB, opat senior z tradycyjnego klasztoru w Fontgombault, gdzie mnisi starają się zachować jak najwięcej z życia monastycznego praktykowanego przez całe wieki, w duchu Reguły św. Benedykta i zachowując jej zasady, w rozmowie z Pawłem Milcarkiem zawartej w książce „Z całą prostotą” podpowiada, jak wprowadzić tę prostotę do swojego życia. Prostota, nie mylona z bezmyślną spontanicznością, wprowadza w życie ład, pokój i harmonię. Owocuje ciszą i pomaga dostrzegać oraz wprowadzać piękno w świecie – nie z pobudek czysto estetycznych ale na chwałę Bożą. Życie inspirowane życiem w klasztorze kontemplacyjnym, w którym Bóg jest w centrum, rytm dnia wyznaczają dzwony na kolejne nabożeństwa z liturgii godzin, praca jest wykonywana z radością, w bliskości z naturą i bez niszczenia jej dóbr – życie anielskie, które każdy po trosze może wprowadzać do własnego domu.
Skomplikowany świat, wiele krętych, niepewnych ścieżek oraz spalonych słońcem autostrad donikąd. A wśród nich prosta droga – jednym wydaje się trudna i niedostępna, innym banalna i nudna.
Jak wybrać właściwie?
Żeby podjąć decyzję, trzeba być świadomym celu i ciągle mieć go przed oczami. Jak wilk, który wybiera swoją trasę i jej się trzyma, a nie jak pies, ścigający każdy trop, zapach, atakujący jego nozdrza. Błądząc bez celu często zataczamy pętle, wracając do miejsca, w którym już byliśmy, tylko… bardziej zmęczeni, a może do tego pokaleczeni, pozbawieni potrzebnych zasobów. W najgorszym przypadku zabraknie nam nawet nadziei.
„Wszelkim sztukom i naukom, dla przykładu, właściwy jest jakiś skopos, czyli zadanie i telos, czyli cel, na który pilnie zważa każdy twórca, chcąc pogodnie i chętnie znosić prace, niebezpieczeństwa czy wydatki. Rolnik, dla przykładu, nie bacząc na palące promienie słońca, na szron czy panujące mrozy, orze niestrudzenie ziemię i nieposłuszną rolę zwycięża wytrwałym lemieszem. Ma on przy tym przed oczami ciągle swoje zadanie, chce oczyścić i uwolnić ziemię z wszelkich chwastów. Przekonany jest bowiem, że inaczej nie osiągnie celu, czyli hojnego plonu i obfitego żniwa.”
Św. Jan Kasjan, Rozmowy z Ojcami
Dla Chrześcijanina pytanie o cel powinno być najłatwiejszym pytaniem na świecie – „Stworzyłeś nas, Boże, dla Siebie” – „Fecisti nos ad Te, Deus”, jak pisał św. Augustyn. Żyjemy na chwałę Bożą i naszym telos, celem ostatecznym jest zjednoczenie z Nim. Jeśli chodzi o skopos, czyli zadania, które mamy do wypełnienia w tym życiu, nasze pośrednie cele – oczywiście, każdy może wyszczególnić różne pomniejsze, ale zdecydowałam je nieco usystematyzować.
Myślę, że chrześcijanin ma trzy cele pośrednie, do których równolegle powinien dążyć: pierwszym jest samodoskonalenie, dążenie do świętości, czystości serca; drugim – pomoc bliźnim
w stawaniu się coraz lepszymi, a trzecim – zmienianie świata na lepsze. Raz na jakiś czas warto się zatrzymać i zastanowić, co już robię, a co mógłbym, mogłabym zmienić, aby te cele przybliżyć i na tej podstawie wyznaczać sobie zadania. Większości nie da się dopasować tylko do jednej kategorii, naturalnie się one przenikają i współwystępują. Kiedy wyciągasz rękę do drugiego człowieka, możesz uczynić jego świat trochę lepszym, a uczynki miłosierdzia odmieniają nie tylko tego, względem kogo są czynione, ale też tego, który je rozdaje.
Co więc robię, aby stać się lepszym człowiekiem? Takim, jakim Bóg mnie stworzył, a ja się temu sprzeniewierzyłem,-am? Czy idę w samotności, czy wyciągam rękę do otaczających mnie potrzebujących? Czy staram się być zmianą, czy narzekam tylko, dokąd świat zmierza?
Może warto zadać sobie te pytania w trwającym Wielkim Poście, czasie nawrócenia, aby był prawdziwym czasem przemiany serca i zbliżeniem do Boga?
[Dusza] staje się ptakiem na skutek wyrzeczenia się własności; śledzi sprawy niebieskie na skutek kontemplacji; podoba się na skutek miłości; przynależy na skutek zjednoczenia. Kiedy wznosi się, śledzi; kiedy śledzi, zapala się miłością; kiedy płonie nią, wchodzi w zjednoczenie.
Dwa skrzydła u ptaka to wiara i nadzieja w duszy – one unoszą je ponad rzeczy ziemskie (…) podnoszą z rzeczy widzialnych do niewidzialnych. Lecz ptak rodzi się do latania (Hi 5,7). Mówią o piersi ptaka, że im jest bardziej ostra i szczupła, tym lepsza jest do latania (…) orłem jest owa szczęśliwa dusza, która przez odrzucenie spraw doczesnych zwęża szerokość piersi – zamiarów serca, aby wzniósłszy się nad rzeczy ziemskie, móc założyć gniazdo swego pobytu na miejscach wysokich. Apostoł rzecze do Filipian: Nasza ojczyzna jest w niebie (Flip 3,20)
Św. Antoni z Padwy, Kazanie moralne
Porównanie duszy ludzkiej do ptaka nasuwa się samo i nie bez powodu znaleźć można je u wielu świętych myślicieli. W kazaniu św. Antoniego, od którego zaczęłam, powołuje się on na przynajmniej dwa fragmenty Pisma Świętego, które do tego nawiązują. Ptak rodzi się do latania, a dusza każdego dnia ma szansę na lot podniebny, aby w końcu, jak już będzie gotowa, wznieść się aż do ojczyzny niebieskiej, skąd przyszła. Gdy jest uwiązana rzeczami tego świata, nie może wznieść się ponad swą naturę. W końcu przyzwyczaja się do niskiego otoczenia, obrasta i zapomina jak się lata. Obrasta w tłuszcz, skrzydła jej karleją i staje się niczym więcej niż pospolita kura. Zamieszkuje w kurniku, gdzie co jakiś czas zniesie jajko dla swoich ziemskich panów, ale gdacze z przejęciem o tym, jak ważne jest to, co robi – w końcu gdyby dopuściła do siebie myśl o tym, co traci, musiałaby albo coś zmienić, albo oszalałaby ze zgryzoty.
Dom Forgeot mówi o tym, że aby wejść na szczyt nie można obciążać się nadmiarem bagażu – należy być tak lekkim, jak to tylko możliwe. Dominique Loreau w książce „Sztuka prostoty” – dla odmiany powołam się na interesującą świecką autorkę – dokonuje diagnozy: Ludzie uginają się pod ciężarem swoich dóbr i zapominają, że pożądanie zmienia ich w istoty podporządkowane coraz liczniejszym pragnieniom. Zauważa też trafnie i bardzo obrazowo: Jesteśmy naczyniem, a nie jego zawartością.
Mądrość polega na tym, aby rozpoznać, co jest nam naprawdę potrzebne, a co można odrzucić. Henry David Thoreau, człowiek, który postanowił zamieszkać w lesie i zrezygnować z wszelkich zdobyczy cywilizacyjnych mówi nawet, że bogactwem człowieka są właśnie te rzeczy, bez których może się obejść. To dążenie od nadmiaru i komplikacji do prostoty i ubóstwa, to więcej niż minimalizm czy odrzucenie dóbr materialnych. To powrót do początków istnienia, rodzenie się na nowo.
Wspomniana już Dominique Loreau mówi też:
Prostota oznacza, że mamy niewiele, by stworzyć miejsce dla spraw najważniejszych.
Ponadto prostota jest piękna, bowiem kryją się w niej cuda.
A czym jest sama prostota duszy? To powrót do harmonii, wewnętrznej jedności bytu. To uwolnienie od wszelkich podziałów, dysonansów, rozbieżności. Wszystkie pragnienia, potrzeby i dążenia skupione są na jednym, nadrzędnym celu – na Bogu. Taka dusza, wierna swym początkom, podobna dziecku, w pełnej ufności polegającemu na rodzicu, pełna jest pokoju i poczucia bezpieczeństwa, którą daje świadomość, że dobry użytek robi z chwili obecnej – która jest jedynym, co do niej należy – oddając ją Bogu.
Mnich powinien być człowiekiem prawdziwie prostym.
Doskonałość w tym względzie starają się osiągnąć mnisi i mniszki w zakonach kontemplacyjnych. Wspominany nieraz w książce „Z całą prostotą” Dom Paul Delatte (opat klasztoru św. Piotra w Solesmes) stawia tezę, że mnisi powinni być w pełni mnichami, a każdy chrześcijanin powinien być trochę mnichem.
Osobom wstępującym do takich zgromadzeń zarzuca się nieraz jakiś eskapizm, uchylenie się od udziału w życiu i problemach świata. Dla człowieka należącego do systemu konsumpcyjnego, pełnego utylitarystycznych agitacji, sens zamykania się w klasztorze zamiast „robienia czegoś pożytecznego” jest nieraz niezrozumiałe, a nawet oburzające. Tymczasem życie monastyczne to nic innego, jak obranie lepszej cząstki, na wzór Marii, wbrew zarzutom jej siostry Marty. Czym jest naprawdę? Kim jest mnich?
Kim jest mnich?
Jak powiedział Dom Delatte, to dusza, która żyje sama jedynie dla Tego, który jest jeden, dla Boga samego.
Jeśli mnich podejmuje życie w samotności, to nie z powodu odrzucenia świata i jego trudów,
nie z powodu ucieczki przed odpowiedzialnością ani z powodu egoizmu, ale po to, aby być z Bogiem na tyle,
na ile to jest możliwe, aby szukać Boga, aby szukać kontaktu z Bogiem.
To jedyny powód, aby zostać mnichem.
Odnajdujemy nasz ideał w pięknej definicji św. Teodora Studyty:
„Mnichem jest ten, kto kieruje swe spojrzenie tylko na Boga, swoje pragnienie – tylko do Boga, kto jest przywiązany tylko do Boga;
kto chcąc służyć tylko Bogu i żyć w Bożym pokoju, staje się źródłem pokoju dla innych”.
Dom Forgeot „Z całą prostotą”
Autor: Maria Łuczak
INNE ARTYKUŁY Z KATEGORII DUCHOWOŚĆ: