Mickiewicza romans ze śmiercią
„Uważam, iż daleko romantyczniej jest zakończyć powieść pogrzebem, niż weselem.”
Lucy Maud Montgomery, Ania z Zielonego Wzgórza
26 listopada 2022. Nadchodzi zima. Rok mickiewiczowski, a właściwie Rok Polskiego Romantyzmu 2022 ustanowiony przez Sejm RP z okazji upływu 200 lat od pierwszego wydania tomu „Ballady i Romanse” powoli zbliża się do swojego końca. Tymczasem właśnie 26 listopada 1855 roku zakończył swój żywot sam Adam Mickiewicz, pozostawiając po sobie olbrzymi dorobek literacki, zainicjowawszy w Polsce nową epokę romantyzmu – ku uciesze i westchnieniom wielu wrażliwych dusz oraz przy wtórze zgrzytania zębów tych od „szkiełka i oka”. I choć umiera się tylko raz, to niektórzy już za życia próbują się zbliżyć do owej tajemniczej damy z kosą. Sam Mickiewicz należał do tych, którzy namiętnie z nią romansują, jednocześnie zachowując bezpieczny dystans.
„Burzy się, wzdyma i wre aż do dna,
Kręconym nurtem pochwyca.
Roztwiera paszczę otchłań podwodna,
Ginie z młodzieńcem dziewica.”
A. Mickiewicz, Świtezianka
Śmierć przedwczesna, tragiczna, nieszczęśliwa prym wiedzie w korowodzie poematów Wieszcza. Umierają z rozpaczy zranione kochanki, umierają w skutek okrutnej pomsty ich kochankowie. Umierają dobrzy i źli, a nierzadko nawiedzają potem żyjących, nie mogąc zerwać więzów łączących ich z tym światem. To wyraźne upodobanie do posyłania na tamten świat bohaterów swoich opowieści ciągle przywodzi mi na myśl słowa Ani Shirley o tym, że śmierć stanowi zdecydowanie bardziej romantyczne zakończenie historii niż szczęśliwe małżeństwo. Nie da się ukryć, że takie rozwiązanie nie tylko nadaje tragizmu opowieści, ale do tego ratuje jej blask przed zblednięciem. Kiedy uczucie sięga szczytu, poeta nie pozwala romantyczności obniżyć lotu.
Kazimierz Alchimowicz "Świtezianka"
„Dni nasze jak dni motylka,
Życiem wschód, śmiercią południe;
Lepsza w kwietniu jedna chwilka
Niż w jesieni całe grudnie.”
A. Mickiewicz, Pierwiosnek
Poeta jak ogrodnik ucina bujny kwiat miłości w tym momencie, kiedy płonie ona gwałtownym płomieniem. Nie musi troszczyć się o to, czy miała ona szanse ogrzać kogokolwiek dłużej niż parę chwil. Nie wiemy, czy nadałoby się na solidne ognisko domowe, czy taki rodzaj sublimacji ocaliłby tę miłość od zepsucia, od nudy, od obojętności. Ognisko takie nie mogłoby palić się tak mocno – ma dawać ciepło i bezpieczeństwo jego mieszkańcom, a nie stanowić zagrożenie i krótkotrwałą eksplozję. Jednak eksplozja dla romantyków jest bardziej nęcąca, więc możemy tylko wyobrażać sobie zmęczoną Świteziankę zza sterty brudnych pieluch bądź na miłej rozmowie z mężem, przed którym nareszcie nie ma sekretów, cieszy się bliskością, naturalnością i bezinteresownością, która zawitała do ich związku po latach. Tym, że kiedy on otwiera usta, ona już się domyśla, co chce powiedzieć. Tym, że tak ciężko pracował, aby móc kupić jej wyjątkowy prezent, albo że jest tak dobrym ojcem… Ale dość, to nie jest wcale romantyczne według znawców tematu, więc muszę uciąć ten wątek i wrócić do wielkich spraw.
Śmierć przychodzi, rozdziela kochanków. Na wieki? O, nie! Granice między tym a tamtym światem zacierają się, gdy w grę wchodzą doniosłe sprawy, nieodpokutowane winy, a także wielka miłość. Warunkiem jest otwartość i wrażliwość duszy, której to dotyczy; nie może być ona zaślepiona, a jej droga poznania ograniczona zmysłami i wiedzą wyuczoną z ciężkich ksiąg. Wtedy tworzą się mosty i żyjący z umarłymi wchodzą w dialog, folgując swojej tęsknocie. Bóg jeden wie, jak bardzo pogłębi się ona po takim spotkaniu i czy możliwy będzie całkowity powrót do świata żywych…
„Tyżeś to w nocy? to ty Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha! (…)
Zimny… jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!…
Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś, tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.”
A. Mickiewicz, Romantyczność
Śmierć u Mickiewicza niejedno ma oblicze, nie ustaje w staraniach o dominację na świecie, wciąż ponawiając ataki.
I na cóż, droga Śmierci? Czyż silna wiara w życie pozagrobowe i ciągłe świadectwa o nim duchów nie mogących zaznać spokoju nie świadczą o tym, że żadnym triumfem nie będziesz cieszyć się dłużej niż przez jedno mgnienie? Napawać się możesz lękiem, jaki wzbudzasz w ludzkich sercach; grozą, jaką pozostawiasz po sobie; nagością, jaką przyoblekasz prawdę o ludziach, ale nigdy nie zwyciężysz.
Oddać Ci trzeba, że Twój dotyk zmienia żyjących. Romansowanie z Tobą, nawet na odległość, jak to czynią artyści, jest próbą zmierzenia się z samym sobą. Jesteś jak lustro, które nie kłamie, jest bezlitosne w swej szczerości. Jak wpłynęło to na naszego wieszcza? Gdy doszło do Waszego spotkania, uścisnęliście się jak przyjaciele? Czy też wolisz, aby Cię żyjący pozostawili w spokoju, bo w końcu inicjatywa do Ciebie należy, to przywilej Boski, którego nie wolno Ci odbierać.
Mam tę samą wątpliwość, którą wyraził Vladimir Volkoff odnośnie aniołów na początku „Kronik anielskich”, przyrównując je do motyli, które nieostrożny dotyk może pozbawić pyłku potrzebnego im do latania. Rzuca pytanie – może z nimi jest podobnie i należałoby uszanować ich nietykalność?
Podobnie śmierć – stanowi dla nas zbyt wielką zagadkę, zbyt wielkie obawy się z nią wiążą, więc ludzie zechcieli ją zbanalizować, skomercjalizować, stworzyli sobie jej karykaturę. Myślą, że obcięli jej pazury, założyli obroże, oswoili, ale ona jest wysoko ponad nami. W jej obliczu pozostaje nam zgiąć kolano, chwycić różaniec i modlić się o wybawienie. Jak Jacek Soplica, przyznać się do swoich przewinień, odkryć prawdę skrzętnie schowaną przed światem, oddać się wymiarowi sprawiedliwości ufając Boskiemu miłosierdziu. Jak Gerwazy Rębajło, umierającego pocieszyć i towarzyszyć mu w przeprawie na drugą stronę, odrzucając złość, urazy, uprzedzenia. Bo wobec Śmierci jesteśmy równi i tylko Miłość może ją zwyciężyć.
Jacek Malczewski "Śmierć"
Autorka: Maria Łuczak
Inne artykuły z serii WIELCY POLSCY TWÓRCY: